Post: #1
Polacy urządzili Polakom piekło!
![[Obrazek: 591d9b174877f27cmed.jpg]](http://images36.fotosik.pl/528/591d9b174877f27cmed.jpg)
Miał być jego rajem na ziemi, a trafił do piekła. Łukasz, jedna z ofiar i świadek w postępowaniu, opisuje jak żyło się w Orta Novej w regionie Apulia we Włoszech. Miejscu, gdzie każdego dnia walczono ze śmiercią głodową i okrutnymi Polakami - kryminalistami.
Łukasz ma teraz 35 lat, a za sobą doświadczenia, jakich nie pozazdrościłby mu nikt. Jak wiele Polaków, chciał wyjechać „za chlebem”. Zdecydował się na Włochy, kiedy w lokalnej prasie przeczytał ogłoszenie „praca sezonowa, 50 euro dniówki”. Zadzwonił, umówił się na konkretny termin i wyjechał. Wcześniej zapłacił 100 euro za transport, ale nie przejmował się tym. Przecież to inwestycja, która zwróci się po dwóch dniach pracy. Resztę pieniędzy odłoży na wymarzony serwis telefonów komórkowych. W jego miejscowości, podkarpackim Jaśle, nie było takiego punktu, a zaczynało się zapotrzebowanie. To miało go postawić na nogi, bo od skończenia liceum nie mógł znaleźć stałej pracy.
- Pojechaliśmy do Apulli. Tam czekały na nas inne busiki, które rozwoziły na poszczególne roboty. Jechałem z trzydziestoma Polakami czekały, którzy jak ja pochodzili z biednych miejscowości. Byli długotrwale bezrobotni . To był szansa jak jedna na milion – wspomina swój wyjazd w 2003 roku.
Gdy przyjechał na plantację pomidorów, przeraził się. - Wszędzie śmierdziało odchodami, ludzie spali w namiotach, barakach, wyrzuconych na śmietnik łóżkach. Dramat. Załatwialiśmy się w krzaki, obok łóżek. Nie wiedziałem co robić, ale zagryzłem zęby w pierwszym momencie. Chwilę później dostałem umowę, bez wpisanej kwoty – mówi dalej.
- We czterech zakwaterowani byliśmy w przyczepie, która kiedyś służyła do przewozu zwierząt. Dwa łóżka piętrowe w opłakanym stanie, mnóstwo karaluchów i myszy. Nie było toalet, potrzeby fizjologiczne załatwialiśmy w krzakach. Myliśmy się w wodzie z hydrantu przeciwpożarowego. Korzystaliśmy z tej wody i do mycia, i do posiłków. Na obiad dostawaliśmy zupę na soczewicy i paście pomidorowej i dwa bochenki chleba na czterech – zeznawał jego kolega.
Jedzenie było tylko na początku pracy, później było ograniczane. W pewnym momencie nie mieli co włożyć do gardła, a w obozach pracy byli karceni, bici, a kobiety gwałcone. Przed krakowskim sądem świadkowie zeznawali, że pracownicy byli workiem treningowym dla „ochroniarzy” obozowych, a za karę trzymani w karcerach lub w klatkach ze zwierzętami.
- Czasami bili nas pałkami, znęcali się, obnażali nasze miejsca intymne. Zawsze wtedy, kiedy był jakiś sprzeciw lub pytaliśmy się o pieniądze. Widziałem jak jeden z pracowników został przywiązany do drzewa i leżał przy nim nago – wspomina.
Jak opowiada Łukasz, jedna z ofiar a zarazem świadek w toczącym się postępowaniu, zamiast obiecanych 50 euro dziennie, dostawali 5 euro na tydzień. Najprawdopodobniej z obawy, by nie było ich stać na bilet, a tym samym ucieczkę do Polski.
Oprócz tego mieli suche bułki i wodę z kranu. Za podjadanie pomidorów z plantacji, czekała ich kara. Mimo to jedli. Musieli, by nie umrzeć z głodu.
Na trop polskich obozów pracy policja wpadła w 2006 roku. We współpracy z włoskimi kolegami, uwolnili blisko 120 Polaków, którzy na plantacjach byli doprowadzani do granic możliwość. W spektakularnej akcji zatrzymano kilkadziesiąt osób. W tym organizatorów, małżeństwo Z. i Wojciecha G., który powiesił się niedługo po zatrzymaniu. Nieoficjalnie mówi się, że w samobójstwie mógł mu pomóc ktoś z obozu. Ktoś, nad kim G. znęcał się przez długie lata. Dowodów na to prokurator nie znalazł, za wyjątkiem poszlak w postaci otarć na ciele, świadczących o szarpaniu się przed śmiercią.
Akcja miała kryptonim „ziemia obiecana”. W wiosce Orta Nova ujawniła jak gigantyczna jest skala obozów pracy we Włoszech. Setki, a nawet tysiące osób codzienne walczyło o życie i przetrwanie. Dzięki funkcjonariuszom operacyjnym udało się ustalić, jak działał mechanizm tej grupy.
źródło: nasygnale.pl
![[Obrazek: 591d9b174877f27cmed.jpg]](http://images36.fotosik.pl/528/591d9b174877f27cmed.jpg)
Miał być jego rajem na ziemi, a trafił do piekła. Łukasz, jedna z ofiar i świadek w postępowaniu, opisuje jak żyło się w Orta Novej w regionie Apulia we Włoszech. Miejscu, gdzie każdego dnia walczono ze śmiercią głodową i okrutnymi Polakami - kryminalistami.
Łukasz ma teraz 35 lat, a za sobą doświadczenia, jakich nie pozazdrościłby mu nikt. Jak wiele Polaków, chciał wyjechać „za chlebem”. Zdecydował się na Włochy, kiedy w lokalnej prasie przeczytał ogłoszenie „praca sezonowa, 50 euro dniówki”. Zadzwonił, umówił się na konkretny termin i wyjechał. Wcześniej zapłacił 100 euro za transport, ale nie przejmował się tym. Przecież to inwestycja, która zwróci się po dwóch dniach pracy. Resztę pieniędzy odłoży na wymarzony serwis telefonów komórkowych. W jego miejscowości, podkarpackim Jaśle, nie było takiego punktu, a zaczynało się zapotrzebowanie. To miało go postawić na nogi, bo od skończenia liceum nie mógł znaleźć stałej pracy.
- Pojechaliśmy do Apulli. Tam czekały na nas inne busiki, które rozwoziły na poszczególne roboty. Jechałem z trzydziestoma Polakami czekały, którzy jak ja pochodzili z biednych miejscowości. Byli długotrwale bezrobotni . To był szansa jak jedna na milion – wspomina swój wyjazd w 2003 roku.
Gdy przyjechał na plantację pomidorów, przeraził się. - Wszędzie śmierdziało odchodami, ludzie spali w namiotach, barakach, wyrzuconych na śmietnik łóżkach. Dramat. Załatwialiśmy się w krzaki, obok łóżek. Nie wiedziałem co robić, ale zagryzłem zęby w pierwszym momencie. Chwilę później dostałem umowę, bez wpisanej kwoty – mówi dalej.
- We czterech zakwaterowani byliśmy w przyczepie, która kiedyś służyła do przewozu zwierząt. Dwa łóżka piętrowe w opłakanym stanie, mnóstwo karaluchów i myszy. Nie było toalet, potrzeby fizjologiczne załatwialiśmy w krzakach. Myliśmy się w wodzie z hydrantu przeciwpożarowego. Korzystaliśmy z tej wody i do mycia, i do posiłków. Na obiad dostawaliśmy zupę na soczewicy i paście pomidorowej i dwa bochenki chleba na czterech – zeznawał jego kolega.
Jedzenie było tylko na początku pracy, później było ograniczane. W pewnym momencie nie mieli co włożyć do gardła, a w obozach pracy byli karceni, bici, a kobiety gwałcone. Przed krakowskim sądem świadkowie zeznawali, że pracownicy byli workiem treningowym dla „ochroniarzy” obozowych, a za karę trzymani w karcerach lub w klatkach ze zwierzętami.
- Czasami bili nas pałkami, znęcali się, obnażali nasze miejsca intymne. Zawsze wtedy, kiedy był jakiś sprzeciw lub pytaliśmy się o pieniądze. Widziałem jak jeden z pracowników został przywiązany do drzewa i leżał przy nim nago – wspomina.
Jak opowiada Łukasz, jedna z ofiar a zarazem świadek w toczącym się postępowaniu, zamiast obiecanych 50 euro dziennie, dostawali 5 euro na tydzień. Najprawdopodobniej z obawy, by nie było ich stać na bilet, a tym samym ucieczkę do Polski.
Oprócz tego mieli suche bułki i wodę z kranu. Za podjadanie pomidorów z plantacji, czekała ich kara. Mimo to jedli. Musieli, by nie umrzeć z głodu.
Na trop polskich obozów pracy policja wpadła w 2006 roku. We współpracy z włoskimi kolegami, uwolnili blisko 120 Polaków, którzy na plantacjach byli doprowadzani do granic możliwość. W spektakularnej akcji zatrzymano kilkadziesiąt osób. W tym organizatorów, małżeństwo Z. i Wojciecha G., który powiesił się niedługo po zatrzymaniu. Nieoficjalnie mówi się, że w samobójstwie mógł mu pomóc ktoś z obozu. Ktoś, nad kim G. znęcał się przez długie lata. Dowodów na to prokurator nie znalazł, za wyjątkiem poszlak w postaci otarć na ciele, świadczących o szarpaniu się przed śmiercią.
Akcja miała kryptonim „ziemia obiecana”. W wiosce Orta Nova ujawniła jak gigantyczna jest skala obozów pracy we Włoszech. Setki, a nawet tysiące osób codzienne walczyło o życie i przetrwanie. Dzięki funkcjonariuszom operacyjnym udało się ustalić, jak działał mechanizm tej grupy.
źródło: nasygnale.pl