Post: #40
Zielonka na innym temacie stwierdziła, że nie ma siły na to, by tu pisać, a szkoda, bo chciałem ją spytać, czy jej szpital też zatrudnia "anioła śmierci"?
Kiedy miałem pierwszy zawał i kiedy mogłem wyjść z intensywnej, to poznałem takiego "anioła śmierci".
Piękna subtelna kobieta, której jedynym zadaniem było towarzyszenie rodzinie i choremu w drodze na tamten świat.
Ciekaw jestem do dzisiaj jak radzi sobie w życiu prywatnym.
Czy zabiera te problemy do domu, czy jest to dla niej jak "małe piwko przed śniadaniem"?
Kiedy miałem pierwszy zawał i kiedy mogłem wyjść z intensywnej, to poznałem takiego "anioła śmierci".
Piękna subtelna kobieta, której jedynym zadaniem było towarzyszenie rodzinie i choremu w drodze na tamten świat.
Ciekaw jestem do dzisiaj jak radzi sobie w życiu prywatnym.
Czy zabiera te problemy do domu, czy jest to dla niej jak "małe piwko przed śniadaniem"?