Post: #38
Potworny sylwester w schroniskach. Pracownicy opowiadają, co dzieje się ze zwierzętami
wczoraj 12:26
Karolina Wachowicz
Autor w Noizz.pl[/url]
![[Obrazek: WoIktkqTURBXy82OGE3N2I2YzFhMjU1ZDc1NjEzN...kZMCzQMmAA]](https://ocdn.eu/pulscms-transforms/1/WoIktkqTURBXy82OGE3N2I2YzFhMjU1ZDc1NjEzNzRkZWJiMjE2MzI3NC5qcGVnkZMCzQMmAA)
Psy panicznie boją się fajerwerków Foto: Facebook/Centrum Adopcyjne Lecznicy "Ada"
"Zatrzymanie akcji serca u psiaków podczas nocy sylwestrowej to nie rzadkość, a już na pewno żaden mit" – mówią nam wolontariusze Centrum Adopcyjnego "Ada" w Przemyślu. Czy naprawdę musimy ryzykować zdrowie i życie naszych czworonożnych przyjaciół dla kilku minut wątpliwej jakości wrażeń wizualnych?
Psy w schroniskach nie mają swojego człowieka do obrony, a leki nie zawsze pomagają
Nie wytłumaczę mojemu psu, że to głupia noworoczna zabawa i nie musi się bać. Jeśli jestem obok, przynajmniej nie czuje się samotny. Może to uchroni go przed zawałem i skończy się tylko na wyciu. Ewentualnie nasika pod siebie. Jakoś to przetrwamy.
Zwierzaki w schroniskach nie mają tyle szczęścia. "W takiej placówce psy są w gorszej sytuacji niż te nasze strachulce domowe, które mają swojego człowieka do obrony" – przyznaje Joanna Repel z Krakowskiego Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami. I dodaje, że zwierzęta bardzo źle znoszą wystrzały. "Wiele z nich musi mieć podawane wcześniej leki uspokajające, żeby jakoś to przeżyły" – mówi. Zdarza się, że zwierzęta nie mogą dojść do siebie przez kolejnych kilka albo kilkanaście dni. Nie zapominajmy też o imprezowiczach, którzy katują nas fajerwerkami przez kilka kolejnych dni po sylwestrze.
- My akurat mamy takie szczęście, że jesteśmy w spokojnym miejscu, gdzie tak bardzo nie słychać strzałów i nie widać świateł. Jednak możemy powiedzieć z doświadczenia, że każdy pies bardzo się tego boi i pomaga tylko specjalnie tresowanie od małego – opowiadają z kolei wolontariusze Centrum Adopcyjnego "Ada". - To ogromny stres i nie pomagają nawet leki uspokajające, więc nawet ich nie podajemy. Widzieliśmy już różne reakcje... nie tylko piski i skomlenia. Psy się trzęsą, chowają po kątach, nie raz nawet ze stresu popuszczały mocz. Taki stan potrafi towarzyszyć im kilka godzin, a nawet i dni po nocy sylwestrowej – kwitują.
Oczywiście wystrzały sylwestrowe dają w kość nie tylko psom. Przeżywają je też koty i zwierzaki żyjące na dziko. "Musimy zdawać sobie sprawę z tego, że wiele stworzeń mieszka w mieście i poza nim. One też cierpią. Ptaki i inne zwierzaki masowo umierają po takich nocnych wystrzałach. Padają najczęściej na zawał serca" – uświadamia Joanna Repel z Krakowskiego Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami. Szkoda, że w szale jarania się tanimi wystrzałami o tym zapominamy. A przecież można inaczej. Lasery, pokazy światła, koncerty. Jest milion opcji, które nie narażają zdrowia i życia naszych przyjaciół.
Dla tych zwierząt, które mieszkają z nami, to też ciężki czas. Zrywanie się ze smyczy, interwencje u weterynarza, zawał...
"Okres świąt i sylwestra to czas, kiedy ginie najwięcej psów, ponieważ wystraszone odgłosem petard zrywają się ze smyczy lub uciekają z posesji (często pokonując wysokie ogrodzenia). Dlatego pamiętajcie, by w tym okresie: nie spuszczać psów ze smyczy, a na spacery chodzić blisko miejsca zamieszkania. Jeśli pies bardzo się boi, udajcie się do weterynarza po leki (nie podawajcie nic na własną rękę)" – [url=https://www.facebook.com/SchroniskonaPaluchuAdopcje/photos/a.1402109639840978.1073742067.168636789854942/1777594378959167/?type=3]czytamy na facebookowym profilu warszawskiego Schroniska Na Paluchu.
I faktycznie, zwierzęta ogłuszone dźwiękami petard są totalnie zdezorientowane. Mój pies zaczyna biegać po domu, szuka bezpiecznego miejsca. Wszędzie jest głośno, więc zawsze biegnie w moją stronę. W tym roku jednak zostaje sam na sylwestra i nie mam pojęcia, jak to zniesie. Mam nadzieję (jakkolwiek irracjonalnie to nie zabrzmi), że zrobi to co zawsze, kiedy jest wkurzony – pogryzie drzwi wejściowe. Jeśli sąsiedzi z bloków nie przesadzą z petardami, to może nie przebije się na drugą stronę.
Niestety niektóre psy reagują na fajerwerki jeszcze gorzej. I nawet kochający właściciele niewiele mogą zdziałać. "Moja suka Majka przy podobnych 'atrakcjach' każdego roku miała mikrowylew. W końcu, po kolejnej takiej sytuacji, odeszła. Nie miałam jak jej pomóc, leki działały tylko częściowo" – wspomina Joanna z Krakowskiego Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami.
Czy możemy pomóc zwierzętom? Behawioryści są zdania, że psy można przyzwyczajać do dźwięków i kolorów między innymi poprzez filmiki na YouTubie. Takie metody są najbardziej efektywne, kiedy mamy do czynienia ze szczeniakami. Jeśli jest bardzo źle, a starsze pieski wciąż nie radzą sobie z takimi sytuacjami, możemy podać im lekarstwa i zostawić włączone światło. W tym roku świetny filmik edukacyjny przygotował Uniwersytet Przyrodniczy we Wrocławiu. Zobaczcie!
Mimo wszystko w głowie wciąż echem odbija mi się pytanie: czy nie prościej olać te cholerne fajerwerki?
https://noizz.pl/zwierzeta/pytamy-pracownikow-schronisk-jak-psy-radza-sobie-z-fajerwerkami/76zy26h?utm_source=fb&utm_medium=social&utm_campaign=ta_onet
wczoraj 12:26
Karolina Wachowicz
Autor w Noizz.pl[/url]
Psy panicznie boją się fajerwerków Foto: Facebook/Centrum Adopcyjne Lecznicy "Ada"
"Zatrzymanie akcji serca u psiaków podczas nocy sylwestrowej to nie rzadkość, a już na pewno żaden mit" – mówią nam wolontariusze Centrum Adopcyjnego "Ada" w Przemyślu. Czy naprawdę musimy ryzykować zdrowie i życie naszych czworonożnych przyjaciół dla kilku minut wątpliwej jakości wrażeń wizualnych?
Psy w schroniskach nie mają swojego człowieka do obrony, a leki nie zawsze pomagają
Nie wytłumaczę mojemu psu, że to głupia noworoczna zabawa i nie musi się bać. Jeśli jestem obok, przynajmniej nie czuje się samotny. Może to uchroni go przed zawałem i skończy się tylko na wyciu. Ewentualnie nasika pod siebie. Jakoś to przetrwamy.
Zwierzaki w schroniskach nie mają tyle szczęścia. "W takiej placówce psy są w gorszej sytuacji niż te nasze strachulce domowe, które mają swojego człowieka do obrony" – przyznaje Joanna Repel z Krakowskiego Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami. I dodaje, że zwierzęta bardzo źle znoszą wystrzały. "Wiele z nich musi mieć podawane wcześniej leki uspokajające, żeby jakoś to przeżyły" – mówi. Zdarza się, że zwierzęta nie mogą dojść do siebie przez kolejnych kilka albo kilkanaście dni. Nie zapominajmy też o imprezowiczach, którzy katują nas fajerwerkami przez kilka kolejnych dni po sylwestrze.
- My akurat mamy takie szczęście, że jesteśmy w spokojnym miejscu, gdzie tak bardzo nie słychać strzałów i nie widać świateł. Jednak możemy powiedzieć z doświadczenia, że każdy pies bardzo się tego boi i pomaga tylko specjalnie tresowanie od małego – opowiadają z kolei wolontariusze Centrum Adopcyjnego "Ada". - To ogromny stres i nie pomagają nawet leki uspokajające, więc nawet ich nie podajemy. Widzieliśmy już różne reakcje... nie tylko piski i skomlenia. Psy się trzęsą, chowają po kątach, nie raz nawet ze stresu popuszczały mocz. Taki stan potrafi towarzyszyć im kilka godzin, a nawet i dni po nocy sylwestrowej – kwitują.
Oczywiście wystrzały sylwestrowe dają w kość nie tylko psom. Przeżywają je też koty i zwierzaki żyjące na dziko. "Musimy zdawać sobie sprawę z tego, że wiele stworzeń mieszka w mieście i poza nim. One też cierpią. Ptaki i inne zwierzaki masowo umierają po takich nocnych wystrzałach. Padają najczęściej na zawał serca" – uświadamia Joanna Repel z Krakowskiego Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami. Szkoda, że w szale jarania się tanimi wystrzałami o tym zapominamy. A przecież można inaczej. Lasery, pokazy światła, koncerty. Jest milion opcji, które nie narażają zdrowia i życia naszych przyjaciół.
Dla tych zwierząt, które mieszkają z nami, to też ciężki czas. Zrywanie się ze smyczy, interwencje u weterynarza, zawał...
"Okres świąt i sylwestra to czas, kiedy ginie najwięcej psów, ponieważ wystraszone odgłosem petard zrywają się ze smyczy lub uciekają z posesji (często pokonując wysokie ogrodzenia). Dlatego pamiętajcie, by w tym okresie: nie spuszczać psów ze smyczy, a na spacery chodzić blisko miejsca zamieszkania. Jeśli pies bardzo się boi, udajcie się do weterynarza po leki (nie podawajcie nic na własną rękę)" – [url=https://www.facebook.com/SchroniskonaPaluchuAdopcje/photos/a.1402109639840978.1073742067.168636789854942/1777594378959167/?type=3]czytamy na facebookowym profilu warszawskiego Schroniska Na Paluchu.
I faktycznie, zwierzęta ogłuszone dźwiękami petard są totalnie zdezorientowane. Mój pies zaczyna biegać po domu, szuka bezpiecznego miejsca. Wszędzie jest głośno, więc zawsze biegnie w moją stronę. W tym roku jednak zostaje sam na sylwestra i nie mam pojęcia, jak to zniesie. Mam nadzieję (jakkolwiek irracjonalnie to nie zabrzmi), że zrobi to co zawsze, kiedy jest wkurzony – pogryzie drzwi wejściowe. Jeśli sąsiedzi z bloków nie przesadzą z petardami, to może nie przebije się na drugą stronę.
Niestety niektóre psy reagują na fajerwerki jeszcze gorzej. I nawet kochający właściciele niewiele mogą zdziałać. "Moja suka Majka przy podobnych 'atrakcjach' każdego roku miała mikrowylew. W końcu, po kolejnej takiej sytuacji, odeszła. Nie miałam jak jej pomóc, leki działały tylko częściowo" – wspomina Joanna z Krakowskiego Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami.
Czy możemy pomóc zwierzętom? Behawioryści są zdania, że psy można przyzwyczajać do dźwięków i kolorów między innymi poprzez filmiki na YouTubie. Takie metody są najbardziej efektywne, kiedy mamy do czynienia ze szczeniakami. Jeśli jest bardzo źle, a starsze pieski wciąż nie radzą sobie z takimi sytuacjami, możemy podać im lekarstwa i zostawić włączone światło. W tym roku świetny filmik edukacyjny przygotował Uniwersytet Przyrodniczy we Wrocławiu. Zobaczcie!



Mimo wszystko w głowie wciąż echem odbija mi się pytanie: czy nie prościej olać te cholerne fajerwerki?
https://noizz.pl/zwierzeta/pytamy-pracownikow-schronisk-jak-psy-radza-sobie-z-fajerwerkami/76zy26h?utm_source=fb&utm_medium=social&utm_campaign=ta_onet
Madry wie co mowi, glupi mowi co wie.