Post: #1
Starsi ludzie mają to do siebie, że bardzo lubią powtarzać słowa: " Dawniej to wszystko było lepsze "
Idąc tym torem nasza Phoenix na wątku o zarobkach napisała następujące stwierdzenie:
"
Pomijam tutaj te skończone studia, bo w internecie każdy ma wyższe wykształcenie.
Ale tak się składa. że mam ten tytuł magistra z PRL-u i wiem jak wyglądało tamte wykształcenie i mam poważne wątpliwości nad tym, czy było lepsze od dzisiejszego.
Nie chodzi tu już nawet o języki obce o których wspomniała Phoenix, ale o zaśmiecenie naszych umysłów rzeczami które do niczego nie są potrzebne.
Komu jest potrzebne znanie wszystkich dopływów Wisły czy Odry, skoro nic nie było mówione o gospodarce wodnej i jak ją sensownie wykorzystywać?!
Komu jest potrzebna znajomość daty stłumienia buntu wójta Alberta w Krakowie, skoro nie naucza się o tym jakie konsekwencje poniosło całe polskie społeczeństwo z tego krwawego aktu?!
Komu była potrzebna wiedza o rakiecie na kablu PP "Malutka"? Kiedy w zachodnich arsenałach leżały Pershingi, a u Ruski pociski R-36M?!
Komu jest obecnie potrzebna znajomość dzieł Mickiewicza, Słowackiego i innych romantyków - 1 rok w podstawówce, 1,5 roku w liceum wałkowano ten romantyczny gniot, który miał wyidealizować umysły młodych ludzi?!
Co dawały zaklęte informacje o wysokości liliji, skoro nie wiedzieliśmy jak głęboki ma być grób, by był dla otoczenia bezpieczny.
Takiej wiedzy ogólnie nieprzydatnej wpojono nam w dawnych "dobrych czasach" bardzo wiele.
Być może obecnie młodzi wykształceni nie znają wszystkich stolic Europy, ale po jaką cholerę mają je znać.
Chodziłem na kurs języka niemieckiego z ludzmi, którzy mieli ukończone studia w tych starych "dobrych" czasach i widziałem jakie problemy mieli w ingerowanie się w swój zawód. Dip-ing-owie chemii, którym oferowano pracę laborantów. Dip-ing-owie budownictwa, którym oferowano pracę pomocnika na budowie.
Dzisiaj przyjeżdżają z Polski młodzi ludzie po polibudach i robią w DE kariery.
Nie wiem czy znają stolice Europy i dopływy Wisły, ale wiem że nie mają tych problemów, którzy mieli moi znajomi 30 lat temu.
Zmienił się rynek powiecie! Napewno! Ale nikt nie zrobi kariery bez rzetelnego wykształcenia w kraju w którym mieszka dopiero od paru lat.
Mój znajomy, który wyjechał z PL na trzecim roku polibudy, wylądował na RWTH Aachen, powiedział mi kiedyś:
" Ja dopiero w Aachen dowiedziałem się tego jak wygląda prawdziwa nauka i ile trzeba dać z siebie, by zaliczyć jakiś przedmiot. W Polsce to były ferie i rozrywka na uczelni w porównaniu do DE"
Do pozytywów tamtych czasów należy zaliczyć likwidację powszechnego analfabetyzmu, oraz obowiązkowe lektury,
a reszta to był pic na wodę i fotomontaż - taka prowizorka wykształcenia.
Młode pokolenie nie dajcie się ogłupić tym mitem o wspaniałym wykształceniu za PRL-u.
Jakie mity z dawnych czasów należy jeszcze obalić?
Wasza trybuna!
Idąc tym torem nasza Phoenix na wątku o zarobkach napisała następujące stwierdzenie:
"
(28-11-2017, 09:34)phoenix napisał(a): Co zaś indeksu sie tyczy....
miałam "szczęście" kończyć studia w jeszcze komunistycznych czasach w Polsce.
Te czasy były złe i nie chciałabym ich powrotu, ale prawda jet taka, ze poziom wykształcenia ludzi z tamtych czasów w porównaniu z tym obecnym, to....niebo a ziemia.
Gdy ja studiowałam, to w dużym mieście jakim jest Wrocław było kilka uczelni: Uniwersytet Wrocławski, Politechnika i kilka Akademii, w tym artystyczne.
Ludzie, kończąc te uczelnie i otrzymując tytuł mgr albo mgr inż. mieli konkretna wiedze kierunkowa, ale też byli ogarnięci ogólnie. No może tylko z językami obcymi nie było najlepiej, fakt.
Kilka lat później, gdy Polska zachlysnela się wszystkim co zachodnie, wolny rynek ogarnął również szkolnictwo....niestety![]()
Powstały niezliczone ilości prywatnych szkół, począwszy od podstawowych przez licea na wyższych kończąc.
Do szkół tych nowobogaccy rodzice posłali swoje pociechy małe i duże, które otrzymywały oceny i kolejne promocje nie za wiedzę tylko za pieniądze tatusia.
Efekt jest taki,ze nie każdy polski maturzysta potrafi wymienić państwa i ich stolice, które granicą z Polską.
Potem taki tuman idzie do wyższej szkoły prywatnej
i zostaje magistrem czegoś tam, choć powinien mieć tytuł: mgr głupoty
Pomijam tutaj te skończone studia, bo w internecie każdy ma wyższe wykształcenie.

Ale tak się składa. że mam ten tytuł magistra z PRL-u i wiem jak wyglądało tamte wykształcenie i mam poważne wątpliwości nad tym, czy było lepsze od dzisiejszego.
Nie chodzi tu już nawet o języki obce o których wspomniała Phoenix, ale o zaśmiecenie naszych umysłów rzeczami które do niczego nie są potrzebne.
Komu jest potrzebne znanie wszystkich dopływów Wisły czy Odry, skoro nic nie było mówione o gospodarce wodnej i jak ją sensownie wykorzystywać?!
Komu jest potrzebna znajomość daty stłumienia buntu wójta Alberta w Krakowie, skoro nie naucza się o tym jakie konsekwencje poniosło całe polskie społeczeństwo z tego krwawego aktu?!
Komu była potrzebna wiedza o rakiecie na kablu PP "Malutka"? Kiedy w zachodnich arsenałach leżały Pershingi, a u Ruski pociski R-36M?!
Komu jest obecnie potrzebna znajomość dzieł Mickiewicza, Słowackiego i innych romantyków - 1 rok w podstawówce, 1,5 roku w liceum wałkowano ten romantyczny gniot, który miał wyidealizować umysły młodych ludzi?!
Co dawały zaklęte informacje o wysokości liliji, skoro nie wiedzieliśmy jak głęboki ma być grób, by był dla otoczenia bezpieczny.
Takiej wiedzy ogólnie nieprzydatnej wpojono nam w dawnych "dobrych czasach" bardzo wiele.
Być może obecnie młodzi wykształceni nie znają wszystkich stolic Europy, ale po jaką cholerę mają je znać.
Chodziłem na kurs języka niemieckiego z ludzmi, którzy mieli ukończone studia w tych starych "dobrych" czasach i widziałem jakie problemy mieli w ingerowanie się w swój zawód. Dip-ing-owie chemii, którym oferowano pracę laborantów. Dip-ing-owie budownictwa, którym oferowano pracę pomocnika na budowie.
Dzisiaj przyjeżdżają z Polski młodzi ludzie po polibudach i robią w DE kariery.
Nie wiem czy znają stolice Europy i dopływy Wisły, ale wiem że nie mają tych problemów, którzy mieli moi znajomi 30 lat temu.
Zmienił się rynek powiecie! Napewno! Ale nikt nie zrobi kariery bez rzetelnego wykształcenia w kraju w którym mieszka dopiero od paru lat.
Mój znajomy, który wyjechał z PL na trzecim roku polibudy, wylądował na RWTH Aachen, powiedział mi kiedyś:
" Ja dopiero w Aachen dowiedziałem się tego jak wygląda prawdziwa nauka i ile trzeba dać z siebie, by zaliczyć jakiś przedmiot. W Polsce to były ferie i rozrywka na uczelni w porównaniu do DE"
Do pozytywów tamtych czasów należy zaliczyć likwidację powszechnego analfabetyzmu, oraz obowiązkowe lektury,
a reszta to był pic na wodę i fotomontaż - taka prowizorka wykształcenia.
Młode pokolenie nie dajcie się ogłupić tym mitem o wspaniałym wykształceniu za PRL-u.
Jakie mity z dawnych czasów należy jeszcze obalić?
Wasza trybuna!
