Post: #1300
Na podwórku mieliśmy Kaśkę. Właśnie przeszła z pierwszej klasy do drugiej i uwielbiała zabawę w szkołę, w której oczywiście ona była nauczycielką, a my musieliśmy być jej uczniakami. Niby nie musieliśmy, ale była bezlitośnie ładna i miała takie oczy, że... i w kącie za karę człowiek chętnie u niej stał.
Zadawała nam lekcje, dawała zadania do wykonania, krzyczała na nas przy byle okazji i była okropną nauczycielką, ale te jej oczy... i cała reszta była taka jakaś, że my jak te cielęta, siedzieliśmy cierpliwie na jej wydumanych lekcjach, zamiast przylać w łeb i pójść bawić się w rycerzy.
Od tego czasu minęło już blisko 60 lat... Ja spierniczałem, tamtej Kaśki już nie ma i zabawa zupełnie nie cieszy.
Zadawała nam lekcje, dawała zadania do wykonania, krzyczała na nas przy byle okazji i była okropną nauczycielką, ale te jej oczy... i cała reszta była taka jakaś, że my jak te cielęta, siedzieliśmy cierpliwie na jej wydumanych lekcjach, zamiast przylać w łeb i pójść bawić się w rycerzy.
Od tego czasu minęło już blisko 60 lat... Ja spierniczałem, tamtej Kaśki już nie ma i zabawa zupełnie nie cieszy.
