fabek
- Postów: 2,208
- Dołączył: 07-09-2012
Polak został aresztowany w Berlinie, bo 3 lata wcześniej zgubił dowód.
26-letni wrocławianin spędził dwa dni w niemieckim areszcie po tym, jak został zatrzymany na berlińskim lotnisku. Okazało się, że wszystko przez dowód, który zgubił 3 lata wcześniej. I którego zgubienie zgłosił policji.
Michał, grafik komputerowy z Wrocławia, wybierał się wraz ze swoją partnerką na wymarzone wakacje na Bałkanach. Jednak urlopowe plany pokrzyżowała mu decyzja niemieckich służb. 15 minut przed wylotem, na lotnisku Berlin-Schönefeld, został aresztowany. - Zaprowadzili nas na komisariat policji, który jest na lotnisku i tam zaczęła się procedura, jakbym zrobił coś złego - relacjonuje w rozmowie z Radiem Zet Michał. - Jeden policjant próbował mi wmówić, że jestem przestępcą i udaję. Drugi starał się mnie zrozumieć, a sprawa była dość jasna.
Okazuje się, że zawiodły procedury. Zgodnie z zeznaniami Michała zgubił on dowód 3 lata temu, co zgłosił policji. Informację taką przekazał niemieckim funkcjonariuszom. Wydawało się, że na tym sprawa się zakończy. - Jedna z niemieckich policjantek zadzwoniła przy wszystkich na komendę we Wrocławiu i tam policjanci potwierdzili, że dowód na który popełniono przestępstwo figuruje w systemie jako „skradziony” - tłumaczy Michał. Policjanci mieli uwierzyć w wersję wrocławianina. Michałowi przekazali jednak, że nic nie mogą zrobić, bo wydano nakaz aresztowania.
Kasi, dziewczynie Michała, kazano wyjść. Michałowi - rozebrać się, po czym przeszukano jego ubrania i bagaż. Na miejscu pojawił się tłumacz, ale okazał się niezbyt pomocny. Miał gubić się w prawnych formułkach, przez co Michał niewiele zrozumiał z nakazu aresztowania. Ostatecznie udało się jednak ustalić przyczyny zatrzymania. - Okazało się, że nakaz wydany został po tym, jak 18 listopada 2014 r. w wypożyczalni „Sixt” ktoś na mój skradziony dowód wypożyczył wartego 35 tys. euro mercedesa i próbował go sprzedać - tłumaczy wrocławianin.
Policjantów udało się przekonać, że 26-latek nie mógł kupować samochodu w Darmstad, będąc w oddalonym o 800 km Poznaniu. Mimo tego Michał usłyszał, że noc spędzi w areszcie, a do sądu zostanie zawieziony dopiero nazajutrz. Dramat grafika rozegrał się w Boże Ciało, co utrudniło poszukiwania prawnika. W końcu jednak bliskim Michała się to udało. Adwokat usłyszał jednak, że Michał spędzi w areszcie 3 tygodnie. Dopiero, gdy jego obecność w Poznaniu potwierdziła uczelnia, prokurator zdecydował o wypuszczeniu Polaka na wolność.
Absurdalna okazała się także sama wizyta w sądzie. - Zamknęli mnie w celi bez jedzenia i następnego dnia dowieźli mnie do sądu rejonowego gdzieś pod Berlinem. Tam sędzia stwierdził, że jest mu bardzo przykro i nie wie nic o mojej sprawie - relacjonuje Michał. - Co więcej, tłumaczka Polka zaczęła mi wmawiać, że jestem winny. „Tu każdy twierdzi, że jest niewinny” mówiła - kontynuuje. Michał trafił do aresztu w Cottbus, gdzie grożono mu nawet półroczną "odsiadką".
To jednak nie koniec problemów wrocławianina. - Wakacje nam przepadły, a ja mam wciąż status oskarżonego i czekam na rozprawę, która ma odbyć się w sądzie w Darmstadt na zachodzie Niemiec - tłumaczy 26-latek.
źródło: wp.pl
•
iberte
Użytkownik
- Postów: 2,504
- Dołączył: 25-09-2016
Nikt Michala nie dusil.
Nie gasil swiatla w toalecie.
Nie uzywal paralizatora...
Sedzia przeprosil.
Chlopak zyje i jest zdrowy.
To wszystko zaledwie kilkaset km od Wroclawia.
1 użytkownik lubi ten post:1 użytkownik lubi ten post
• Diego10
Diego10
Użytkownik
- Postów: 1,064
- Dołączył: 02-05-2014
znam podobny przypadek z rodziny ,w tym przypadku bylam tlumaczka i to na telefon, chodzilo o to ze chlopak z mojej rodziny sprzedal swoj stary samochod na polskich numerach w niemczech, po okolo roku dostal zawiadomienie listownie ze ma sie zglosic na posterunek policji, nie zrozumial o co chodzi wiec nie poszedl, policjant przychodzil pare razy do domu i w koncu zastal chlopaka , chlopak zadzwonil do mnie i zrobilismy konferencje, co sie okazalo, ze tym samochodem jezdzili falszywi policjanci i zatrzymywali ludzi i wlepiali im mandaty, pozniej gonila ich prawdziwa policja, prawdziwy policjant zostal potracony tym samochodem,pommo ze chlopak mial umowe sprzedazy to sfotografowano go za jego zgoda,zeby pokazac fotografie potraconemu policjantowi i wykluczyc chlopaka jako sprawce, wszystko to bylo troche dziwne ale panowie policjanci byli bardzo grzeczni i nawet mi bardzo podziekowali za pomoc w komunikacji
•
egle
Użytkownik
- Postów: 580
- Dołączył: 01-07-2016
(25-06-2017, 13:51)fabek napisał(a): Polak został aresztowany w Berlinie, bo 3 lata wcześniej zgubił dowód.
![[Obrazek: MTI3OTE3JD1mfGBicQc1Z30LYDBrRD09JFRhJCkc...xQJDVrWT0z]](https://v.wpimg.pl/MTI3OTE3JD1mfGBicQc1Z30LYDBrRD09JFRhJCkcfGR_BXlmfAZ9YGQCfWF3A3xneQVgJCpfJDcjUmI6LFYgPSxQJDVrWT0z/)
26-letni wrocławianin spędził dwa dni w niemieckim areszcie po tym, jak został zatrzymany na berlińskim lotnisku. Okazało się, że wszystko przez dowód, który zgubił 3 lata wcześniej. I którego zgubienie zgłosił policji.
Michał, grafik komputerowy z Wrocławia, wybierał się wraz ze swoją partnerką na wymarzone wakacje na Bałkanach. Jednak urlopowe plany pokrzyżowała mu decyzja niemieckich służb. 15 minut przed wylotem, na lotnisku Berlin-Schönefeld, został aresztowany. - Zaprowadzili nas na komisariat policji, który jest na lotnisku i tam zaczęła się procedura, jakbym zrobił coś złego - relacjonuje w rozmowie z Radiem Zet Michał. - Jeden policjant próbował mi wmówić, że jestem przestępcą i udaję. Drugi starał się mnie zrozumieć, a sprawa była dość jasna.
Okazuje się, że zawiodły procedury. Zgodnie z zeznaniami Michała zgubił on dowód 3 lata temu, co zgłosił policji. Informację taką przekazał niemieckim funkcjonariuszom. Wydawało się, że na tym sprawa się zakończy. - Jedna z niemieckich policjantek zadzwoniła przy wszystkich na komendę we Wrocławiu i tam policjanci potwierdzili, że dowód na który popełniono przestępstwo figuruje w systemie jako „skradziony” - tłumaczy Michał. Policjanci mieli uwierzyć w wersję wrocławianina. Michałowi przekazali jednak, że nic nie mogą zrobić, bo wydano nakaz aresztowania.
Kasi, dziewczynie Michała, kazano wyjść. Michałowi - rozebrać się, po czym przeszukano jego ubrania i bagaż. Na miejscu pojawił się tłumacz, ale okazał się niezbyt pomocny. Miał gubić się w prawnych formułkach, przez co Michał niewiele zrozumiał z nakazu aresztowania. Ostatecznie udało się jednak ustalić przyczyny zatrzymania. - Okazało się, że nakaz wydany został po tym, jak 18 listopada 2014 r. w wypożyczalni „Sixt” ktoś na mój skradziony dowód wypożyczył wartego 35 tys. euro mercedesa i próbował go sprzedać - tłumaczy wrocławianin.
Policjantów udało się przekonać, że 26-latek nie mógł kupować samochodu w Darmstad, będąc w oddalonym o 800 km Poznaniu. Mimo tego Michał usłyszał, że noc spędzi w areszcie, a do sądu zostanie zawieziony dopiero nazajutrz. Dramat grafika rozegrał się w Boże Ciało, co utrudniło poszukiwania prawnika. W końcu jednak bliskim Michała się to udało. Adwokat usłyszał jednak, że Michał spędzi w areszcie 3 tygodnie. Dopiero, gdy jego obecność w Poznaniu potwierdziła uczelnia, prokurator zdecydował o wypuszczeniu Polaka na wolność.
Absurdalna okazała się także sama wizyta w sądzie. - Zamknęli mnie w celi bez jedzenia i następnego dnia dowieźli mnie do sądu rejonowego gdzieś pod Berlinem. Tam sędzia stwierdził, że jest mu bardzo przykro i nie wie nic o mojej sprawie - relacjonuje Michał. - Co więcej, tłumaczka Polka zaczęła mi wmawiać, że jestem winny. „Tu każdy twierdzi, że jest niewinny” mówiła - kontynuuje. Michał trafił do aresztu w Cottbus, gdzie grożono mu nawet półroczną "odsiadką".
To jednak nie koniec problemów wrocławianina. - Wakacje nam przepadły, a ja mam wciąż status oskarżonego i czekam na rozprawę, która ma odbyć się w sądzie w Darmstadt na zachodzie Niemiec - tłumaczy 26-latek.
źródło: wp.pl
takie sytuacje maja zawsze dwie strony medalu. jedna widzi poszkodowany, ktory czuje sie pokrzywdzonym i ma do tego prawo. druga strona medalu, to dzialania oprcyjne policji i fakt, ze postepowanie nie opiera sie na wierze,a na faktach.
Zglosic zgubienie dowodu osobistego moze kazdy, nawet, jesli wciaz go ma w portfelu... z drugiej strony, to chyba w Niemczech jest tak, ze jest podejrzenie dotyczy nie obywatela Niemiec, to stosuje sie areszt do czasu wyjasnienia sprawy, czys nie tak bylo z panem Kachelmannem, ktory przesiedzial w wiezieniu nieco dluzej niz Michal, a na koniec okazalo sie ze jest niewinny...
w tej calej historii nie rizumiem tylko, po co rozprawa, skoro potwierdzono alibi chlopaka, wiec albo sprawa ma drugie dno albo chodzi o cos jeszcze innego...
•
|