Post: #18
Kanion Antylopy rzeczywiscie miejsce niesamowite.Ja sobie obejrzalam jeszcze dodatowe zdjecia w necie....ech,przygodo!
Renia mialas pudelka.I chyba to byl srebny pudel. Piesek zapewne mial swojego fryzjera bo rowno przystrzyc taka mase loczkow to duza umiejetnosc. To prawda,ze zwierzeta to obowiazek .Rozumiem Cie Iskierko.No,ale jesli choc raz sie mialo np. psa ,to juz cos wiemy o zwierzetach. Moja siostra tylko raz w swoim doroslym zyciu miala psa. Bardzo go kochala ale na nastepnego juz sie nie zdecydowala. Kazdy podejmuje wybory na jakie ich stac. Czasami smierc zwierzecia jest strasznym przezyciem i czlowiek juz nie chce tego przezywac ponownie. Albo nie mozna podolac wszystkim obowiazkom w zyciu i nie chce sie traktowac psa czy kota jak piate kolo u wozu.Wtedy rozsadnym wyjsciem jest go po prostu nie miec.
Dzisiaj juz ze zwierzetami mozna swobodnie podrozowac,jesli sam zwierzak na to chetnie reaguje. Koty tez czasami podrozuja ale mysle,ze trzeba je do tego przygotowywac. Jest trudniej ,nie tak jak z psami.
Ja niestety w dalekie podroze sie nie wybieram. Kiedys bylam namietnym podroznikiem ale zdarzalo sie ze po powrocie czekala mnie smutna wiadomosc. Do dzisiaj mam pewne wyrzuty sumienia. Na pare dni gdzies wyskocze i zostawie moje koty pod opieka znajomych. Ale i tak zawsze o nich mysle. A pozniej gnam do domu niczym pedziwiatr,zeby juz byc z nimi. Sunia na szczescie dosc dobrze znosi podroze ale jest lekko zaniepokojona. Moj poprzedni pies ufal mi bezgranicznie i czesto na tylnym siedzeniu samochodu przesypiala taka podroz. Berta jest psem po przejsciach i ten jej niepokoj ,chyba jest zwiazany z jakas sytuacja ,ktora jej przypomina poprzednia poniewierke. Na razie jezdze z nia do Holandii do rodziny i te podroze znosi juz calkiem dobrze. Ale to tylko 300 km. W tym roku chyba bedzie Polska a to juz prawie 3 razy taka podroz.
Moi ze zwierzynca w ogole nie wyjezdzaja na urlopy. Mowia ,ze ciagle myslenie o zwierzakach nie daloby im zadnego wypoczynku. Ostatnio kolezanka miala operacje kolana i na wlasne zadanie wypisala sie na drugi dzien. Wiadomo,robic nic nie mogla ale byla spokojniejsza w domu.
Tak sie z lekka rozpisalam o tym bo tak wlasnie jest,zwierzeta to obowiazek do konca ich dni. Czasami to my ich zaskakujemy i odchodzimy pierwsi,wtedy jest tragedia. Jesli rodzina zmarlego zaopiekuje sie takim zwierzeciem to super a jesli nie to w najlepszym przypadku laduje w schronisku.Pisze ,ze w "najlepszym"bo sa tez i ludzkie bestie...ech.
Ferdydurke masz chyba ogara polskiego !? Piekny pies! To Ty chyba wysportowany facet
To psy ,ktore potrzebuja duzo ruchu. Ile dziennie robicie kilometrow? W mojej poprzedniej wiosce maja takiego pieska i sa bardzo z niego dumni. Kupili go w Polsce.
Co do tych kilometrow to mam sasiadow z seterem irlandzkim i co rano jada rowerem a pies biegnie obok rowera. Mowia,ze nie mogli by psu poswiecic tyle czasu,zeby z nim chodzic a pies przeciez musi sie wybiegac.
Kiedys juz wspominalam o takich grupach psiarzy na rowerach ale z psami zaprzegowymi. Tzw.Bikejoring. Jada jak szaleni a psy sa przeszczesliwe. Niestety w moim rejonie zakazano im jezdzic. Odkad zrobil sie to park krajobrazowy i czesciowo rezerwat to duzo rzeczy jest zabronione
Kiedys,rowerzysci,konni,piesi czy ci z bikejoringu cieszyli sie wspolnymi trasami a teraz.....wszystko wytyczone,wyznaczone,porzadek musi byc 
Och....Majamka...Twoja Monza i Rambo to piekne owczarki. Mam przyjaciolke w Polsce,zakochana w tej rasie psow. Ona twierdzi ,ze taki pies potrzebuje pewnego szkolenia np w szkolkach psow. Wlasciwie to kazdy pies powinien jakas szkolke przejsc ,chocby taka domowa. Ja jestem przykladem oportunistycznego lenistwa pod tym wzgledem. Z malym psem moze nie ma takich klopotow ale z duzym juz tak. Ciagle przyrzekam sobie ,ze poswiece Bercie wiecej czasu i nie bede miala z nia zadnych klopotow.Nauka sie odwleka i czasami jestem zla na siebie w przypadku gdy pies mnie nie slucha.
Berta po tym ulicznym zyciu w Sevilli za jedzenie zrobi wszystko. Kazdy ja przekupi byle czym.Dla niej nadal nic nie moze sie zmarnowac. Nie przepusci nawet ogryzkom jablek. A dzisiaj musialam grzecznie zwrocic uwage ,zeby co niektorzy nie karmili mi psa
Berta i tak juz ma lekka nadwage ale udaje ,ze jest ciagle glodna. Ile by bylo tyle by zjadla. Nie wiem czy cokolwiek tutaj pomoze ,zeby ja oduczyc zebraniny. Ludziom nos do kieszeni wsadza a jak jest okazja to i ukradnie
czasami mam z nia ubaw ale i niekiedy wstyd.Wtedy tlumacze ludziom ,ze pies kiedys zyl z tego co mu ludzie rzucili albo co sam znalazl lub ukradl. Przeciez nie bede jej karac,czasami nawtykam jej po swojemu. Moze i pies naszej mowy nie rozumie ale swietnie wyczuwa nasz nastroj.
Unka pozdrow tego Madralinskiego
Masz wspanialego kota i takiego nietuzinkowego.Kiedys nam o nim pisalas i bylam nim zawsze zachwycona. Mam nadzieje,ze poopowiadasz jeszcze o nim 
No tak,cieszmy sie futrzakami bo rzeczywiscie krotko zyja....ale i powspominac je tez warto bo zyja w naszej pamieci i sa nadal czescia nas samych.
Renia mialas pudelka.I chyba to byl srebny pudel. Piesek zapewne mial swojego fryzjera bo rowno przystrzyc taka mase loczkow to duza umiejetnosc. To prawda,ze zwierzeta to obowiazek .Rozumiem Cie Iskierko.No,ale jesli choc raz sie mialo np. psa ,to juz cos wiemy o zwierzetach. Moja siostra tylko raz w swoim doroslym zyciu miala psa. Bardzo go kochala ale na nastepnego juz sie nie zdecydowala. Kazdy podejmuje wybory na jakie ich stac. Czasami smierc zwierzecia jest strasznym przezyciem i czlowiek juz nie chce tego przezywac ponownie. Albo nie mozna podolac wszystkim obowiazkom w zyciu i nie chce sie traktowac psa czy kota jak piate kolo u wozu.Wtedy rozsadnym wyjsciem jest go po prostu nie miec.
Dzisiaj juz ze zwierzetami mozna swobodnie podrozowac,jesli sam zwierzak na to chetnie reaguje. Koty tez czasami podrozuja ale mysle,ze trzeba je do tego przygotowywac. Jest trudniej ,nie tak jak z psami.
Ja niestety w dalekie podroze sie nie wybieram. Kiedys bylam namietnym podroznikiem ale zdarzalo sie ze po powrocie czekala mnie smutna wiadomosc. Do dzisiaj mam pewne wyrzuty sumienia. Na pare dni gdzies wyskocze i zostawie moje koty pod opieka znajomych. Ale i tak zawsze o nich mysle. A pozniej gnam do domu niczym pedziwiatr,zeby juz byc z nimi. Sunia na szczescie dosc dobrze znosi podroze ale jest lekko zaniepokojona. Moj poprzedni pies ufal mi bezgranicznie i czesto na tylnym siedzeniu samochodu przesypiala taka podroz. Berta jest psem po przejsciach i ten jej niepokoj ,chyba jest zwiazany z jakas sytuacja ,ktora jej przypomina poprzednia poniewierke. Na razie jezdze z nia do Holandii do rodziny i te podroze znosi juz calkiem dobrze. Ale to tylko 300 km. W tym roku chyba bedzie Polska a to juz prawie 3 razy taka podroz.
Moi ze zwierzynca w ogole nie wyjezdzaja na urlopy. Mowia ,ze ciagle myslenie o zwierzakach nie daloby im zadnego wypoczynku. Ostatnio kolezanka miala operacje kolana i na wlasne zadanie wypisala sie na drugi dzien. Wiadomo,robic nic nie mogla ale byla spokojniejsza w domu.
Tak sie z lekka rozpisalam o tym bo tak wlasnie jest,zwierzeta to obowiazek do konca ich dni. Czasami to my ich zaskakujemy i odchodzimy pierwsi,wtedy jest tragedia. Jesli rodzina zmarlego zaopiekuje sie takim zwierzeciem to super a jesli nie to w najlepszym przypadku laduje w schronisku.Pisze ,ze w "najlepszym"bo sa tez i ludzkie bestie...ech.
Ferdydurke masz chyba ogara polskiego !? Piekny pies! To Ty chyba wysportowany facet

Co do tych kilometrow to mam sasiadow z seterem irlandzkim i co rano jada rowerem a pies biegnie obok rowera. Mowia,ze nie mogli by psu poswiecic tyle czasu,zeby z nim chodzic a pies przeciez musi sie wybiegac.
Kiedys juz wspominalam o takich grupach psiarzy na rowerach ale z psami zaprzegowymi. Tzw.Bikejoring. Jada jak szaleni a psy sa przeszczesliwe. Niestety w moim rejonie zakazano im jezdzic. Odkad zrobil sie to park krajobrazowy i czesciowo rezerwat to duzo rzeczy jest zabronione


Och....Majamka...Twoja Monza i Rambo to piekne owczarki. Mam przyjaciolke w Polsce,zakochana w tej rasie psow. Ona twierdzi ,ze taki pies potrzebuje pewnego szkolenia np w szkolkach psow. Wlasciwie to kazdy pies powinien jakas szkolke przejsc ,chocby taka domowa. Ja jestem przykladem oportunistycznego lenistwa pod tym wzgledem. Z malym psem moze nie ma takich klopotow ale z duzym juz tak. Ciagle przyrzekam sobie ,ze poswiece Bercie wiecej czasu i nie bede miala z nia zadnych klopotow.Nauka sie odwleka i czasami jestem zla na siebie w przypadku gdy pies mnie nie slucha.
Berta po tym ulicznym zyciu w Sevilli za jedzenie zrobi wszystko. Kazdy ja przekupi byle czym.Dla niej nadal nic nie moze sie zmarnowac. Nie przepusci nawet ogryzkom jablek. A dzisiaj musialam grzecznie zwrocic uwage ,zeby co niektorzy nie karmili mi psa


Unka pozdrow tego Madralinskiego


No tak,cieszmy sie futrzakami bo rzeczywiscie krotko zyja....ale i powspominac je tez warto bo zyja w naszej pamieci i sa nadal czescia nas samych.
"Kiedy patrzę w oczy zwierzęcia,nie widzę w nich zwierzęcia.Widzę istotę żywą.Widzę przyjaciela.Czuję duszę." A.D.Williams