Post: #37
Ruch Chorzów. Prezes Janusz Paterman: Nie ma pomysłu resetowania się od IV ligi
Na podstawie dwóch świstków skanów, przy braku uchwały zarządu, czy rady nadzorczej nie ma mowy o wypłacaniu jakiekolwiek premii. Gdybyśmy tak zrobili, to jako zarząd narażamy się na konsekwencje prawne – mówi bez ogródek prezes Ruchu Chorzów Janusz Paterman, odnosząc się do ostatniej decyzji Komisji Licencyjnej PZPN, która postanowiła zawiesić klubowi licencję na grę w Lotto Ekstraklasie na kolejny sezon.
Wszystko z powodu niezapłaconej premii w wysokości miliona złotych brutto, która miała trafić na konta piłkarzy, sztabu szkoleniowego, a także działaczy, za wywalczenie miejsca w grupie mistrzowskiej w rozgrywkach sezonu 2015/16. Do całej sytuacji postanowiły się dzisiaj odnieść władze Ruchu.
W ostatnich dniach w mediach pojawiło się wiele różnych nieprawdziwych informacji, że już zabrano nam licencję, że zatailiśmy jakieś długi. To paranoja, niczego nie zatajaliśmy. Osobiście stanąłem przed komisją, tłumacząc zaległe sprawy i wizję naprawy tego, co zastaliśmy po poprzednich władzach. Przez trzy miesiące zrobiliśmy tyle, ile się dało. Wszystkiego naraz nie da się jednak ogarnąć. Dziur jest tyle, że nie da się ich wszystkich jednocześnie pozatykać - tłumaczy obrazowo prezes Paterman.
Szef klubu z Chorzowa odniósł się do ostatniego zamieszania. - Jasno chciałem powiedzieć, że nie będziemy płacić czegoś na podstawie skanów, które na dodatek są niekompletne. To dwie, trzy kartki papieru, na których widać podpisy panów Smagorowicza i Mosóra. To jednak tylko skany, oryginałów, a także uchwały rady nadzorczej do wypłaty tak poważnej kwoty nie ma w klubie. Przeprowadzony przez nas audyt też nic takiego nie wykazał. Poprosiliśmy piłkarzy o oryginał umowy, ale póki co nikt go nie dostarczył, a w klubie nie ma żadnej dokumentacji. Mało tego, nasz prawnik też nie przypomina sobie, żeby przez jego ręce przechodził w zeszłym roku taki dokument, a mówimy przecież o niebagatelnej kwocie miliona złotych. To olbrzymie pieniądze. W tej sytuacji, na podstawie skanów nie możemy wypłacić takiej sumy, bo narazimy się, jako zarządzający klubem, na zarzut niegospodarności - zaznacza Paterman.
W przedstawionym przez piłkarzy dokumencie brakuje kilku punktów i stron. W Chorzowie zwracają też uwagę, że figuruje na nim data 26 maja 2016 roku, a więc kiedy sezon już się skończył. - Możemy tylko domniemywać o co chodziło. Nie wymigujemy się od zapłacenia należności, ale musimy mieć oryginalny i kompletny dokument. Nie będzie oryginału, to nie będzie podstaw do wypłacenia premii - podkreśla prezes Paterman.
Na podstawie dwóch świstków skanów, przy braku uchwały zarządu, czy rady nadzorczej nie ma mowy o wypłacaniu jakiekolwiek premii. Gdybyśmy tak zrobili, to jako zarząd narażamy się na konsekwencje prawne – mówi bez ogródek prezes Ruchu Chorzów Janusz Paterman, odnosząc się do ostatniej decyzji Komisji Licencyjnej PZPN, która postanowiła zawiesić klubowi licencję na grę w Lotto Ekstraklasie na kolejny sezon.
Wszystko z powodu niezapłaconej premii w wysokości miliona złotych brutto, która miała trafić na konta piłkarzy, sztabu szkoleniowego, a także działaczy, za wywalczenie miejsca w grupie mistrzowskiej w rozgrywkach sezonu 2015/16. Do całej sytuacji postanowiły się dzisiaj odnieść władze Ruchu.
W ostatnich dniach w mediach pojawiło się wiele różnych nieprawdziwych informacji, że już zabrano nam licencję, że zatailiśmy jakieś długi. To paranoja, niczego nie zatajaliśmy. Osobiście stanąłem przed komisją, tłumacząc zaległe sprawy i wizję naprawy tego, co zastaliśmy po poprzednich władzach. Przez trzy miesiące zrobiliśmy tyle, ile się dało. Wszystkiego naraz nie da się jednak ogarnąć. Dziur jest tyle, że nie da się ich wszystkich jednocześnie pozatykać - tłumaczy obrazowo prezes Paterman.
Szef klubu z Chorzowa odniósł się do ostatniego zamieszania. - Jasno chciałem powiedzieć, że nie będziemy płacić czegoś na podstawie skanów, które na dodatek są niekompletne. To dwie, trzy kartki papieru, na których widać podpisy panów Smagorowicza i Mosóra. To jednak tylko skany, oryginałów, a także uchwały rady nadzorczej do wypłaty tak poważnej kwoty nie ma w klubie. Przeprowadzony przez nas audyt też nic takiego nie wykazał. Poprosiliśmy piłkarzy o oryginał umowy, ale póki co nikt go nie dostarczył, a w klubie nie ma żadnej dokumentacji. Mało tego, nasz prawnik też nie przypomina sobie, żeby przez jego ręce przechodził w zeszłym roku taki dokument, a mówimy przecież o niebagatelnej kwocie miliona złotych. To olbrzymie pieniądze. W tej sytuacji, na podstawie skanów nie możemy wypłacić takiej sumy, bo narazimy się, jako zarządzający klubem, na zarzut niegospodarności - zaznacza Paterman.
W przedstawionym przez piłkarzy dokumencie brakuje kilku punktów i stron. W Chorzowie zwracają też uwagę, że figuruje na nim data 26 maja 2016 roku, a więc kiedy sezon już się skończył. - Możemy tylko domniemywać o co chodziło. Nie wymigujemy się od zapłacenia należności, ale musimy mieć oryginalny i kompletny dokument. Nie będzie oryginału, to nie będzie podstaw do wypłacenia premii - podkreśla prezes Paterman.