Jesteś nowy na naszym forum?

Zapoznaj się z innymi i dowiedz gdzie i jak możesz zamieścić ogłoszenia.

Czytaj więcej

Nowy serwis z ogłoszeniami

Zapraszamy na nasz nowy serwis z ogłoszeniami. Znajdziecie tam sporo interesujących ogłoszeń. Czytaj więcej

Potrzebujesz pomocy?

Jeśli masz jakiś problem i potrzebujesz pomocy napisz a na pewno pomożemy.

Czytaj więcej

Nabór na Moderatora i Redaktora

Poszukujemy Moderatorów i Redaktorów na nasze forum. Chciałbyś dołączyć?

Czytaj więcej
Ocena wątku:
  • 8 głosów - średnia: 2.88
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Mity dawnych lat.
Post: #1
Starsi ludzie mają to do siebie, że bardzo lubią powtarzać słowa: " Dawniej to wszystko było lepsze "

Idąc tym torem nasza Phoenix na wątku o zarobkach napisała następujące stwierdzenie:
"
(28-11-2017, 09:34)phoenix napisał(a): Co zaś indeksu sie tyczy....
miałam  "szczęście"  kończyć studia w jeszcze komunistycznych czasach w Polsce.
Te czasy były złe i nie chciałabym ich powrotu, ale prawda jet taka, ze poziom wykształcenia ludzi z tamtych czasów w porównaniu z tym obecnym, to....niebo a ziemia.

Gdy ja studiowałam, to w dużym mieście jakim jest Wrocław było kilka uczelni: Uniwersytet Wrocławski, Politechnika i kilka Akademii, w tym artystyczne. 
Ludzie, kończąc te uczelnie i otrzymując tytuł mgr albo mgr inż. mieli konkretna wiedze kierunkowa, ale też byli ogarnięci ogólnie. No może tylko z językami obcymi nie było najlepiej, fakt.

Kilka lat później, gdy Polska zachlysnela się wszystkim co zachodnie, wolny rynek ogarnął również szkolnictwo....niestety  Sad 
Powstały niezliczone ilości prywatnych szkół, począwszy od podstawowych przez licea na wyższych kończąc.
Do szkół tych nowobogaccy rodzice posłali swoje pociechy małe i duże, które otrzymywały oceny i kolejne promocje nie za wiedzę tylko za pieniądze tatusia. 
Efekt jest taki,ze nie każdy polski maturzysta potrafi wymienić państwa i ich stolice, które granicą z Polską. 
Potem taki tuman idzie do wyższej szkoły prywatnej 
i zostaje magistrem czegoś tam, choć powinien mieć tytuł: mgr głupoty 

Pomijam tutaj te skończone studia, bo w internecie każdy ma wyższe wykształcenie. Big Grin
Ale tak się składa. że mam ten tytuł magistra z PRL-u i wiem jak wyglądało tamte wykształcenie i mam poważne wątpliwości nad tym, czy było lepsze od dzisiejszego.
Nie chodzi tu już nawet o języki obce o których wspomniała Phoenix, ale o zaśmiecenie naszych umysłów rzeczami które do niczego nie są potrzebne.

Komu jest potrzebne znanie wszystkich dopływów Wisły czy Odry, skoro nic nie było mówione o gospodarce wodnej i jak ją sensownie wykorzystywać?!

Komu jest potrzebna znajomość daty stłumienia buntu wójta Alberta w Krakowie, skoro nie naucza się o tym jakie konsekwencje poniosło całe polskie społeczeństwo z tego krwawego aktu?!

Komu była potrzebna wiedza o rakiecie na kablu PP "Malutka"? Kiedy w zachodnich arsenałach leżały Pershingi, a u Ruski pociski R-36M?!

Komu jest obecnie potrzebna znajomość dzieł Mickiewicza, Słowackiego i innych romantyków - 1 rok w podstawówce, 1,5 roku w liceum wałkowano ten romantyczny gniot, który miał wyidealizować umysły młodych ludzi?!

Co dawały zaklęte informacje o wysokości liliji, skoro nie wiedzieliśmy jak głęboki ma być grób, by był dla otoczenia bezpieczny.
Takiej wiedzy ogólnie nieprzydatnej wpojono nam w dawnych "dobrych czasach" bardzo wiele.

Być może obecnie młodzi wykształceni nie znają wszystkich stolic Europy, ale po jaką cholerę mają je znać.
Chodziłem na kurs języka niemieckiego z ludzmi, którzy mieli ukończone studia w tych starych "dobrych" czasach i widziałem jakie problemy mieli w ingerowanie się w swój zawód. Dip-ing-owie chemii, którym oferowano pracę laborantów. Dip-ing-owie budownictwa, którym oferowano pracę pomocnika na budowie.

Dzisiaj przyjeżdżają z Polski młodzi ludzie po polibudach i robią w DE kariery.
Nie wiem czy znają stolice Europy i dopływy Wisły, ale wiem że nie mają tych problemów, którzy mieli moi znajomi 30 lat temu.
Zmienił się rynek powiecie! Napewno! Ale nikt nie zrobi kariery bez rzetelnego wykształcenia w kraju w którym mieszka dopiero od paru lat.

Mój znajomy, który wyjechał z PL na trzecim roku polibudy, wylądował na RWTH Aachen, powiedział mi kiedyś:

" Ja dopiero w Aachen dowiedziałem się tego jak wygląda prawdziwa nauka i ile trzeba dać z siebie, by zaliczyć jakiś przedmiot. W Polsce to były ferie  i rozrywka na uczelni w porównaniu do DE"

Do pozytywów tamtych czasów należy zaliczyć likwidację powszechnego analfabetyzmu, oraz obowiązkowe lektury, 
a reszta to był pic na wodę i fotomontaż  - taka prowizorka wykształcenia.

Młode pokolenie nie dajcie się ogłupić tym mitem o wspaniałym wykształceniu za PRL-u.

Jakie mity z dawnych czasów należy jeszcze obalić?

Wasza trybuna! Wink
29-11-2017, 01:15
Cytuj

Post: #2
(29-11-2017, 01:15)ferdydurke napisał(a): Jakie mity z dawnych czasów należy jeszcze obalić?


A po co  je obalać? Każdy  mit zawiera część elementów prawdziwych i część fikcyjnych , dlatego jest mitem.

Powiedziałabym raczej o  sterotypach.
Struktura szkolnictwa polskiego i niemieckiego jest zdecydowanie różna, stąd  porównywanie  efektów edukacyjnych jest z punku logiki bezprzedmiotowa.

Moja koleżanka po matematyce Na Uniwerku Wrocławskim , uczy w tutejszym gimnazjum i twierdzi , że jej uczniowie to głąby, a ci w polskim LO z poprzedniej jej pracy to były zdolniachy.

Znam też kilku dobrych lekarzy po polskich uczelniach medycznych ,  nie ma  powodu do wstydu. Są uczelnie lepsze i gorsze , fakt , że te  prywatne   namnożyły się jak grzyby po deszczu , ale  samo życie i tak zweryfikuje  efekty pracy ich absolwentów.
"Największa głupota - bać się co ludzie powiedzą"

29-11-2017, 01:40
Cytuj

Post: #3
Florcia, sama niechcący weszłaś na kolejny mit - polskie szkolnictwo i jego uczniowie są super, a Niemcy to głąby.

Ani PISA, ani efekty ekonomiczno-gospodarcze nie potwierdzają tej tezy.

Szkoły techniczne w DE trąbią od lat o niskim poziomie wiedzy matematycznej niemieckich studentów.
Przyczynę złego wykształcenia matematycznego profesorowie upatrują w zmianie nauczania matematyki pod PISE.
Poprawiono wyniki w PISA, a rachunek trzeba zapłacić na wyższej uczelni.

Nie znam lepszego kraju na świecie od Niemiec, gdzie można nadrobić braki w wykształceniu jeśli tylko ma się chęci.
Szef firmy dla której pracuje skończył Hauptschule, potem zrobił Berufsausbildung, potem zdał maturę, a potem skończył studia i od szkolenia zawodowego wszystko odbywało się równolegle do pracy. Dzisiaj zarządza 150 ludzmi.
29-11-2017, 02:06
Cytuj

Post: #4
Ale tak się składa. że mam ten tytuł magistra z PRL-u i wiem jak wyglądało tamte wykształcenie i mam poważne wątpliwości nad tym, czy było lepsze od dzisiejszego - napisal autor watku.

I slusznie masz te watpliwosci. Poniewaz w twoim przypadku nie bylo ono lepsze.
Twoja znajomosc jezyka polskiego [jak na czlowieka z wyzszym wyksztalceniem czasow PRL-u] jest mocno slaba.
Ortografie i interpunkcje ma lepiej opanowana moja corka, ktora tutaj sie urodzila.
Nie zna coprawda zasad dynamiki Newtona, chyba nawet nie wie ile ich jest....ale to efekt edukacji w niemieckim gimnazjum, zreszta renomowanym
za to jezyk polski poznala dzieki rodzicom i uczeszczaniu na polskie" komplety" 1x w tygodniu, po zajeciach w niemieckich szkolach
29-11-2017, 02:15
Cytuj

Post: #5
(29-11-2017, 02:15)phoenix napisał(a): I slusznie masz te watpliwosci. Poniewaz w twoim przypadku nie bylo ono lepsze.
Twoja znajomosc jezyka polskiego  [jak na czlowieka z wyzszym wyksztalceniem czasow PRL-u] jest mocno slaba.
Ortografie i interpunkcje ma lepiej opanowana moja corka, ktora tutaj sie urodzila.
Nie zna coprawda zasad dynamiki Newtona, chyba nawet nie wie ile ich jest....ale to efekt edukacji w niemieckim gimnazjum, zreszta renomowanym
za to jezyk  polski poznala dzieki rodzicom i  uczeszczaniu na polskie" komplety" 1x w tygodniu, po zajeciach w niemieckich szkolach
CO PRAWDA robię błędy w jezykach: polskim i niemieckim, ale nie pouczam innych tak jak ty, która wali takie byki, że świat się śmieje, ale w swej próżności robisz za nauczycielkę by się dowartościować . Tongue Big Grin

Zielonka daj se spokój z twoim kompleksem niezaczętych i nieskończonych studiów!  Big Grin
Ciesz się z tego, że twoja córa włada językiem polskim lepiej ode mnie, tak jak ja się cieszę z tego, że moja córa włada językiem niemieckim lepiej od 95% tutaj urodzonych Niemców Tongue Big Grin Big Grin Big Grin

Pisz na temat i staraj się swój mit o fantastycznym wykształceniu w PRL-u obronić ;=))
29-11-2017, 04:10
Cytuj

Post: #6
........
04-12-2017, 21:27
Cytuj

Post: #7
Belladonna, uchylisz rąbka tajemnicy na temat studiów, które skończyłaś?
04-12-2017, 22:14
Cytuj

Post: #8
........
04-12-2017, 22:34
Cytuj

Post: #9
Belladonna, no to miałaś farta, studiując w PL, to co trzeba. =))
Co miały zrobić cztery panie inżynier, które skończyły górnictwo w PL? :=((( -
Przysięgam na zdrowie moich dzieci i wnucząt, że liczba nie jest zmyślona!
Co mieli zrobić prawnicy, chemicy, czy budowlańcy?
Prawnicy poszli w ubezpieczenia, chemicy się przeszkolili, a budowlańcy wyemigrowali do innych krajów.
Ekonomiści - wylądowali w polskich firmach, lub w budowlance, albo w sekretariacie.
Architekci musieli się usamodzielnić, bo nikt ich nie chciał zatrudnić.
Inne politechniczne zawody zaczynały od poziomu technika zanim przeszli na wyższe pułapy.
Łatwo mieli lekarze, ale na przeciwnym biegunie stali humaniści i pedagodzy.
Ludzie po studiach, ale nikt ich nie potrzebował!
Co z tego że skończyłaś germanistykę, skoro 70 milionów mówi lepiej po niemiecku niż ty?
VHS i uczenie niemieckiego niemieckich analfabetów za pieniądze sprzątaczki.
Takich paradoksów można wymieniać wiele.
Zawody związane ze sztuką - aktorzy, reżyserzy, scenografowie, malarze - agencje reklamowe za marne pieniądze i z marną perspektywą.
Zawodowy muzyk po konserwatorium i dyplomem musiał założyć agencje ubezpieczeniową by przeżyć.
Czy sądzisz , że facet po 16 latach edukacji muzycznej nie miał opanowanego swojego instrumentu?
Gra do dzisiaj, ale ta gra jest jego hobby, a to hobby to Big-Band grający swinga.
05-12-2017, 00:11
Cytuj

Post: #10
........
05-12-2017, 01:00
Cytuj

Post: #11
Belladonna, na Bawarii zergarki tykają inaczej niż w NRW, ale to nie jest ważne!
Gdyby polscy architekci, polscy muzycy, polscy chemicy i inni akademicy z tamtych czasów mieli lepsze wykształcenie niż to niemieckie, to nikt by z nich nie rezygnował, tylko czerpaliby pełnymi garściami.
Mam w biurze dla którego pracuję trzech polskich inżynierów po studia z mojego pokolenia i żaden z nich się nie wybił ponad średnią, natomiast ta dwójka młodych Polaków po ponoć kiepskich dzisiejszych studiach poszybowała do góry w ekspresowym tempie.
Każdy polski inżynier ze starszego pokolenia jest pracowity i sumienny, ale jakoś żaden z nich kariery nie zrobił.
Dlaczego tak się stało? Dlaczego ludzie z Polski w wieku ich dzieci ich przeskoczyli?
05-12-2017, 01:26
Cytuj

Post: #12
Ja tez coś dołożę.
Z autopsji.
W Polsce skończyłam studia prywatne zaocznie, bo już tu mieszkałam i chodziłam do szkoły pomaturalnej. Kierunki były podobne, wiec miałam porównanie. Moja wiedza wykuta na test tu w Niemczech przysłużyła mi się w ten spo0sb, ze prowadziłam wykład przed 100-a studentów przez 2-e godziny. Na zakończenie mój wykładowca spytał skąd o tym wszystkim wiem. Powiedziałam ze ze szkoły niemieckiej, wczoraj miałam egzamin. Cóż, powiem tylko, ze był pod wrażeniem. Potem zaczęłam studiować w Niemczech, a ze pisałam tez o Polsce, to miałam lepsze porównanie. Wtedy w Polsce mój kierunek wiedzy był w powijakach. Nie wiem jak jest obecnie, ale jeszcze 10-15 lat temu ogólnie poziom nauczania tu w Niemczech był o dużo wyższy niż w Polsce. Tam zastanawiano się nad powodem, co i dlaczego spowodowała taka sytuacje w Polsce nie zauważając, ze taki jest trend na świecie już od 20-u lat.

Wtedy tez zrozumiałam, ze istnieje istotna różnica w wiedzy na wielu kierunkach studiów jaka dysponuje sie na uczelniach w Polsce i w Niemczech. Pisze "wielu", bo matematyka w Polsce nie jest na niskim poziomie. Ten kierunek jest ścisły i tam nie można "nic dodać, ani ująć".
A jeśli chodzi o uczenie się, to powiem Wam, ze nie jest ważne, czy to jest szkoła państwowa, czy prywatna. Jeśli chcesz umieć, to trzeba się uczyć.
Bo inaczej Tschüüüß!
Moje MBA tez zrobiłam prywatnie. Z naszego rocznika ukończyło studia 7 osób z ponad 30-u. Bo właśnie, wiele osób myślało, ze jak się zapłaci, to nie trzeba się będzie uczyć. Musiałam niezle się napocić i nawkuwac, ale mam satysfakcję. Prace napisałam na plus 2, a mój prof. nie tylko ja pochwalił, ale był zadumany nad tym, ze Polka coś potrafi. Niestety jedynki nie dał, bo właśnie: przecież Polce nie można dać jedynkę na koniec...
No, ale i tak, moja średnia to 1,6. Wiec dałam spokój.

I jak już mówiłam, jeśli ktoś chce się uczyć, to zawsze znajdzie sposób, aby się coś nauczyć. Nieważne, czy w prywatnej placówce, czy w państwowej.
Ale jak się nie chce, to gorzej jakby nie mógł...
05-12-2017, 01:30
Cytuj

Post: #13
(05-12-2017, 01:30)Jamaica napisał(a): Nie wiem jak jest obecnie, ale jeszcze 10 lat temu ogólnie poziom nauczania tu w Niemczech był o dużo wyższy niż w Polsce. Tam zastanawiano się nad powodem, co i dlaczego spowodowała taka sytuacje w Polsce nie zauważając, ze taki jest trend na świecie już od 20-u lat.

I jak już mówiłam, jeśli ktoś chce się uczyć, to zawsze znajdzie sposób, aby się coś nauczyć. Niewazne, czy w prywatnej placówce, czy w państwowej.
Ale jak się nie chce, to gorzej jakby nie mógł...
Myślę, że tu nawet nie chodzi o poziom, ale o ścisłą specjalizację.
Niemcy nauczają tego, co będzie ci naprawdę potrzebne w twoim przyszłym zawodzie, a w Polsce nadal dominuje wpajanie szerokiej wiedzy.
05-12-2017, 01:44
Cytuj

Post: #14
Obecnie Polacy (młode pokolenie) znaja języki obce i w dzisiejszych czasach są przetumaczone podręczniki z zachodu, a co za tym idzie - ich stan wiedzy wzrósł w porównaniu do studentów z czasów PRL, w których wiedza nie była tak łatwo dostępne dla każdego.
Myśle, ze nie jest tak zle...

Natomiast jeśli chodzi o specjalizacje, to ta wiedza jest chroniona i nie jest już łatwo dostępna dla każdego. Niemcy chronią swoje Vorteile. Co jest tez zrozumiałe ze względu na konkurencje.
05-12-2017, 01:45
Cytuj

Post: #15
Ja tez doloze cos od siebie,

Przyjechalem tutaj po Technikum i 6 semestrach Politechniki, po skonczeniu 6 miesiecznego kursu jezykowego zaczalem szukac pracy, napisalem tylko jedno Bewerbung na ktore nie dostalem odpowiedzi.

Moj sasiad pracowal na produkcji w Mercedesie, powiedzial mnie abym sprobowal u nich, a wiec pojechalem tam, na portierni powiedzialem ze chce do dzialu zatrudnienia, wpuscil mnie, kiedys cos takiego jak assessment nikt nie znal.

Ze wzgledu na stosunkowa mala znajomosc jezyka chcialem isc na produkcje, po wypelnieniu formularzy kazano mnie czekac, pozniej wyszedl pewien Pan, nazwisko znam do dzisiaj dr. Fremerey i zapytal mnie czy nie chcialbym sprobowac w owczesnym dziale przygotowania produkcji, dzisiaj Engenierig, powiedzialem jemu ze chcialbym najpierw na produkcje aby troche poznac slownictwo fachowe, on na to ze z produkcji jest ciezej dostac sie do biura, kiwnelem glowa on powiedzial ze oni sie zamelduja.

Po dwu tygodniach dostalem zaproszenie na Vorstellungsgespräch, zrobili mnie test, potrzebowali kogos kto zna sie na mechanice i elektryce, a elektryka to bylo moje Hobby, w pracy w PRL zajmowalem sie nawet sterowaniem maszyn, ale wiecej ogolnie.

Przyjeli mnie jako Arbeitsplaner, odpowiednik polskiego technologa, poczatek byl ciezki, musialem sie duzo uczyc, zreszta to byla inna branza, w PRL zajmowalem sie budowa maszyn hutniczych, a pozniej poszedlem do biura projektow gdze zaczalem budowac Hute Katowice jako koordynator miedzy Rosjanami ktorzy dostarczali dokumentacje i polskimi wykonawcami.

Musze pochwalic moich niemieckich kolegow ktorzy mnie duzo pomogli, bylem jedynym Polakiem w dziale, na produkcji bylo ich mnostwo.

Pozniej przyszlo jeszce dwu Spätaussiedlerow z PRL, niestety jeden wylecial po paru latach z hukiem za branie lapowek.

Polskie przgotowanie fachowe bylo stosunkowo dobre, nie mialem duzych problemow tylko jeden raz jak napisalem Auftrag na przebudowe jednego Vorrichtung gdzie trzeba bylo zmienic intalacje elektryczna, w dziale elektrycznym byl jeden Rumun ktory nie darzyl mnie duza sympatia, zarzadal od mnie nowego schematu, dla mnie to bylo za skomplikowane, ale mialem kolege ktory byl inzynierem elektrykiem, on mnie zrobil schemat, ja to przemalowalem i dalem temu Helmutowi z Rumuni, od tej pory mialem spokoj od niego.

U nas w zakladzie byla mozliwosc doksztalcania sie na roznych kursach, mam mnostwo dyplomow ktore zawsze w kadrach oddawalem, nieraz pytano mnie czy ja nie przesadzam.

W zakladzie znany byl moj talent organzacyjny i improwizacyjny, dla mnie nie bylo rzeczy niemozliwych, po zmianie dzialu moj nastepca doprowadzil do 12 godzinnego postoju zakladu, opowiadal mnie znajomy ze nastepnego dnia na naradzie mowiono ze jak ziemlak mial to pod soba to nigdy sie cos takiego nie zdarzylo.

Koniec lat siedemdymziesiatych i poczatek osiemdziesiatych byl dobrym okresem na znalezienie pracy, pozniej sytuacja sie pogorszyla, na produkcji mielismy sporo ludzi z wyzszym wyksztalceniem przede wszystkim z bylego ZSRR.

Chodzac na kurs jezyka poznalem sporo ludzi z PRL, wiekszosc byla po studiach, wszyscy znalezli prace w swoich zawodach, niektorzy zrobili nawet kariere.
05-12-2017, 08:00
Cytuj

Post: #16
a według mnie kwestia wykształcenia i to czego ludzie uczyli się kiedyś a teraz jestnie jest nie tylko kwestią mitu tylko zmianą w kierunku myślenia i potrzeb. Dzis na studiach tez wkłada się wiele niepotrzebnych rzeczy, przedmiotów czy informacji, choć może to nam się wydaje, ze one nie są potrzebne?

różnica jednak jest między poziomem wykształcenia. Tylko czy kiedyś sprzątaczka czy Pani na kasie potrzebowała matury? nie, robiła szkołę zawodową, których kiedyś w Polsce było więcej niż uczelni wyższych. Na studia nie każdego było stać i nie tylko kwestie finansowe mam tu na myśli.

lata dziewięćdziesiąte przyniosły zwrot w myśleniu. stawiano na wykształcenie, likwidowano szkoły zawodowe a powstawały technika wieczorowe dla pracujących czy prywatne uczelnie.
i ta powszechność spowodowała, że rzeczywiście mówi się o tym, iż kiedyś magister coś znaczył. ja nie do końca się z tym zgadzam. Dziś też znaczy, tyle że rzeczywiście są kierunki, które się robi tylko dla tytułu, a dalej za tym nic nie płynie i są kierunki, które w dalszym ciągu mają poważanie. Czy między studentem Politechniki Śląskiej sprzed 30 lat a tym, który dziś odebrał dyplom można dostrzec te różnice? nie sądzę...

ja za to pamiętam inny mit - że w DE chleb jest gorszy i wędlina też. pamiętam, jak pojechałam pierwszy raz do Niemiec, to mi matka konserw nawaliła do torby, bo się bała, że się otruje Smile
[-] 1 użytkownik lubi ten post:
  • uzi80
05-12-2017, 10:05
Cytuj

Post: #17
(05-12-2017, 10:05)egle napisał(a): ja za to pamiętam inny mit  - że w DE chleb jest gorszy i wędlina też. pamiętam, jak pojechałam pierwszy raz do Niemiec, to mi matka konserw nawaliła do torby, bo się bała, że się otruje Smile
 
Chleb na pewno nie jest gorszy, co do wyrobów wędliniarskich to można się spierać.
Dobry polski chleb jadłem, kiedy wystałem się w kolejce do prywatnej piekarni, gdzie chleb był wypiekany w piecu palonym drewnem. Chleb z polskich "gigantów" jest niejadalny po paru godzinach od zakupu.
 
Polska kiełbasa jest super pod jednym warunkiem - jest robiona dla siebie.
Masowa produkcja to ścierwo, które trudno przełknąć.
W czasach PRL-u wszystkie polskie kiełbasy miały przydomek "strażacka", bo po nakuciu widelcem woda tryskała aż na sufit. Big Grin

Wiele lat temu już za czasu polskiego kapitalizmu w XXI wieku zakupiłem masę kiełbasy w sklepie znajomej mojej mamy - szefowej nie było kiedy kupowałem i to był mój błąd. Te wyroby, które ja kupiłem były zupełnie innej jakości od tych, które przywoziła moja mama.  Undecided
Zrobiłem błąd, że nie poszedłem zaraz po przyjeździe do pani Ewy, by zrobić zamówienie na towar dla "swojaków".
Po tamtej wpadce nigdy już tego błędu nie powtórzyłem Smile
 
05-12-2017, 23:36
Cytuj

Post: #18
Pieczywo wole niemieckie, wedliny polskie.
Ofert jest sporo. Trzeba szukac, probowac, przebierac.
I pamietac, ze dobra kielbasa ma swoja cene.

06-12-2017, 00:02
Cytuj

Post: #19
Chleb piekę sama. Z mąki pełnoziarnistej bądź orkiszowej na zakwasie.

Kiełbas nie jadam, bo i po co?
MOM+tłuszcz+woda. Do tego chemia:
fosforan, glutamian  sodu, azotyn sodu, karagen, gumy roślinne i cholera wie co jeszcze...
I po co ja mialabym to jesc? Huh
06-12-2017, 01:57
Cytuj

Post: #20
(06-12-2017, 01:57)phoenix napisał(a): Chleb piekę sama. Z mąki pełnoziarnistej bądź orkiszowej na zakwasie.

Kiełbas nie jadam, bo i po co?
MOM+tłuszcz+woda. Do tego chemia:
fosforan, glutamian  sodu, azotyn sodu, karagen, gumy roślinne i cholera wie co jeszcze...
I po co ja mialabym to jesc? Huh

Pewnikiem pieczesz ten swój chlebuś w jakimś elektrycznym automacie z Aldika i uważasz ten wypiek za rarytas Tongue
Ten twój produkt to nawet obok chleba nie leżał! 
Zielonka, nie wiem co potrafisz ugotować, nie wiem co ci smakuje, ale wiem jedno - TŁUSZCZ jest podstawowym nośnikiem smakowym, gotowanie bez TŁUSZCZU, to jest tak jakbyś wąchała kwiatki przez maskę gazową. Tongue
Te wszystkie przez ciebie wymienione chemikalia w dobrej swojskiej kiełbasie nie występują!
Nie bądź sknerą wydaj kasę, to zjesz dobrą kiełbasę! Tongue
06-12-2017, 02:50
Cytuj



Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości